Perypetie z koronawirusem spowodowa?y wzrost zainteresowania komunikacj? na odleg?o?? i prac? zdaln?. Ju? nie tylko w firmach zajmuj?cych si? informatyk?, gdzie by?o to od dawna cz?sto praktykowane, ale tak?e w innych dziedzinach biznesu. Wypada wi?c przyjrze? si? temu zjawisku i zapyta? jaka b?dzie jego przysz?o?? dla przedsi?biorców.
Pionierem, który zajmowa? si? tym problemem by? Jack Nilles, in?ynier pracuj?cy w NASA i ameryka?skich Si?ach Powietrznych. Na pocz?tku lat siedemdziesi?tych na University of Southern California rozpocz?? badania nad teleprac? (angielskie terminy telecommuting i teleworking zosta?y zdefiniowane przez niego w 1973 r.). Co ciekawe, powodem jego zainteresowania tym zagadnieniem by?a pro?ba miejskiego urz?dnika w sprawie zlikwidowania zmory korków w Los Angeles. W ramach aktywno?ci naukowej zwi?zanej z tym problemem, Nilles przeprowadzi? wiele projektów dla firm i organizacji sektora publicznego nie tylko w USA, ale tak?e w Europie i Ameryce Po?udniowej.
Przez pewien okres telepraca rozwi?zywa?a przede wszystkim problem stricte komunikacyjny – czyli dojazd do miejsca zatrudnienia. Kiedy gospodarka wesz?a w etap globalizacji, a struktury biznesowe rozla?y si? po kontynentach, zdalne wykonywanie obowi?zków zacz??o by? szeroko stosowane – szczególnie w korporacjach mi?dzynarodowych. Onegdaj odwiedzi?em koleg? za Wielk? Wod? pracuj?cego w takiej organizacji. Zaczyna? robot? po 6stej rano czasu lokalnego schodz?c ob?adowany kanapkami do swojego domowego biura, które mie?ci?o si? za d?wi?koszczelnymi drzwiami. W Europie by?a ju? 11sta i jego europejscy partnerzy mogli za?atwia? z nim niezb?dne sprawy. Potem przerzuca? si? na interesy w Stanach, a na koniec dnia, kiedy ko?czy? dzienn? szycht?, odb?bnia? tele- i wideokonferencje z Dalekim Wschodem w?a?nie melduj?cym rozpocz?cie pracy. W swoim lokalnym biurze bywa? ?rednio dwa razy w miesi?cu. W mojej opinii obrazuje to modelowy przyk?ad efektywnej obs?ugi globalizacji poprzez zdalne lub mobilne wykonywanie obowi?zków.
Nale?y skonstatowa?, ?e tego trendu „zdalno?ci” i „mobilno?ci” chyba ju? nie zatrzymamy. W ci?gu ostatnich kilku lat przekonali?my si? do takiej formy dzia?alno?ci i pracy. Jest to coraz cz??ciej praktykowane – nawet przez ma?e struktury. Dzi?ki rozwojowi technik komputerowych i Internetu, kontakty na odleg?o?? sta?y si? obecnie standardem u?atwiaj?cym szybsze i wygodniejsze prowadzenie biznesu. Niew?tpliwie niektórzy ci?gle podchodz? do tego zjawiska z obaw?, pami?taj?c godziny sp?dzone przy telefonie w celu pod??czenia do jakiego? BBS’a lub wdzwonienia si? do sieci korporacyjnej. Nic tak nie denerwowa?o jak pad ??cza o pó?nocy podczas wysy?ania pilnego raportu, którego za?yczy? sobie szef z Monachium do porannej kawy.
Na koniec warto jednak podkre?li? istotne kwestie w tej ca?ej zabawie. Ju? nestor telepracy Nilles zauwa?y?, ?e wymagane s? pewne predyspozycje, zarówno ze strony kierownictwa jak i pracowników wykonuj?cych zdalnie obowi?zki. Taka forma nie przyjmie si? w przedsi?biorstwach, gdzie szefostwo zamiast motywowa? do skupienia si? nad wyznaczonymi celami, pozwala na wewn?trzne rozpolitykowanie i kwestionowanie strategii firmy. No i oczywi?cie nie wolno oszcz?dza? na technologii – szczególnie w kontaktach na odleg?o?? z zagranicznymi kontrahentami. Niewydolny system telekomunikacyjny plus nieprecyzyjne negocjacje w obcym j?zyku po?o?? ka?dy biznes. Mog? doprowadzi? do nieprzewidywalnych skutków. Jak g?osi plotka, kiedy w grudniu 2004 r. Amerykanie zawiadamiaj?c s?u?by jednego z pa?stw na Oceanie Indyjskim, ?e grozi im wysoka fala mog?ca zala? ich wysp?, nie zostali dobrze zrozumiani. Lokalne w?adze wys?a?y na lotnisko delegacj? aby godnie przywita? „Mr. Tsunami”.